poniedziałek, 13 września 2010

Festiwal Granitu/szczękając zębami

Wybrałyśmy się we trzy dziewczyny -
z Justyną i Danką na Zamarłą Turnię.
Plan: droga Festiwal Granitu (V).
Przechodzimy dość gładko trzy wyciągi.
Zaczyna grzmieć.
Przypominam sobie kilka (tegorocznych!) wypadków
na Zamarłej spowodowanych piorunami...
chciałabym od razu zjechać na dół (ze starych haków)
Dziewczyny jednak uważają, że powinnyśmy szukać solidnego zjazdu.
Danka idzie do góry, ale nic nie znajduje, z trudem wraca na dół.
W tym czasie zaczyna już mocno padać.
Postanawiamy więc zjechać ze starych haków.
Haki są trzy więc nie powinno się nic stać.
Zjeżdżamy kilkadziesiąt metrów.
Patrzę na dół i jestem zadowolona: zostało jedyne 40 metrów do ziemi,
więc zaraz powinnyśmy być na dole.
Niestety...
Lina zablokowała się na starych hakach,
nie możemy jej ściągnąć.
W tym czasie na drodze naszego zjazdu utworzył się już solidny wodospad.
Danka zgłasza się na ochotnika i idzie z powrotem do góry,
tym razem jednak musi się wspiąć w wodospadzie.
Wreszcie odblokowuje linę.
W tym czasie Justyna i ja dygoczemy stojąc w wodospadzie.
Na szczęście kolejny zjazd odbywa się już bez problemów.
Jesteśmy na ziemi.
Teraz tylko przeprawa przez śnieg.
Do schroniska w dol. Pięciu Stawach docieramy już po zmroku,
postanawiamy więc zostać tam już na noc.
Jesteśmy całkowicie przemoczone, wyglądamy mniej więcej jak trzy mokre ściery.
Rozbieramy się więc całkowicie i zawijamy się w schroniskowe prześcieradła i tak idziemy coś zjeść
wzbudzając zainteresowanie ludzi ze schronu...
Nie wiem co by było, gdybyśmy całkiem straciły linę.

2 komentarze:

  1. Harcore jakiś! Dobrze że tak to się skończyło.
    Nieźle musiałyście się prezentować w tych prześcieradłach w schronie - niczym 3 greckie boginie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem nieźle - w dodatku zamówiłyśmy sobie po kielichu wina!

    OdpowiedzUsuń