
drugiego dnia idziemy już wąską ścieżką,
jest wciąż gorąco, ale momentami przekraczamy śnieżne płaty.
Pod koniec przechodzimy wąską granią,
na której zamontowano poręcze,
był nawet mostek.
Po drodze wymieniamy się z innymi "bon dżorno"
ale tłumów nie ma,
słyszymy ploty o tym, że ktoś wpadł do szczeliny.
po południu dochodzimy do niewielkiego schroniska.
mamy w planie (jak zwykle) nocować pod namiotem,
zaczyna jednak okropnie padać,
zagadujemy właścieciela,
udaje nam sie stargować do 8 euro za noc
(to była jedyna noc za którą zapłaciliśmy,
ale było warto, bo pogoda fatalna).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz