mam dużo energii.
a siedzę 5 dni w tygodniu,
8 godzin przed komputerem.
bez ruchu, bez przerwy. koszmar.
jakaś dziwna energia kumuluje się,
zbiera się we mnie i rozsadza od środka.
i gdyby nie basen, rower czy pływanie,
to zbierałyby się we mnie pokłady nie tylko energii
ale i frustracji, złości i agresji.
a więc jest sporo energii,
idę na basen.
chcę się wyżyć, płynąć ile sił.
ale jest tłok.
denerwuję się na ludzi, że muszę ich wyprzedzać
przeklinam sobie w duchu
(na szczęście pod wodą nie da się na głos)
wiem, że ja nie mam większych praw niż ktokolwiek innych
ale i tak jestem rozdrażniona,
płynę szybko
1500 m
ale musiałam dwa razy wyłączyć stoper,
kiedy przepuszczałam ludzi, więc czas się nie liczy
uff, wyszłam zmachana z wody,
już mi przeszło,
teraz już wszystkich lubię.
też tak macie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam tak, gdy siedzę na n'tym wykładzie przy oknie w słoneczną pogodę.
OdpowiedzUsuńNa basen chodziłem na zajęcia wychowania fizycznego. Politechnika zajmowała 2 tory dla 30 studentów. W kolejnym semestrze przepisałem się na siłownię. Nie było sensu. Frustracja sięgała zenitu, gdy pewni "wielcy" studenci tworzyli korki na torze, grrr.
We mnie frustracja i chandra narastają bez większych przeszkód, bo nie biegam, a na basen i siłownię też jakoś ostatnio nie znajduję czasu. Tj. może by się i znalazł, ale kosztem czegoś innego, i to coś innego ciągle uparcie wygrywa - dziś też: a to kolacja z przyjaciółmi, a to robota, a to kino, a to pranie itp.
OdpowiedzUsuńmnie za to znajomi już dawno nie lubią, o ile mnie pamiętają, pranie leży po pół roku :) szkoda, że doba nie ma 48 h.
OdpowiedzUsuńtak, korki na torze są straszne :)