w nocy ledwo co zmrużyłam oko,
na śniadanie prawie nic nie zjadłam,
(kolacji wczoraj też nie jadłam)
a w pracy tylko kanapka,
no ale co zrobić - już byłyśmy umówione,
więc trzeba iść i przebiec te zaplanowane 20 km
czyli 2 petle na Kabatach
biegnie się od początku dość ciężko
po chwili czuję jakby ktoś wcisnął mi rurę od odkurzacza
do brzucha i wysysał resztki tego, co tam było
robiło mi się trochę niedobrze, ale biegłam dalej,
druga połowa drugiego kółka była już masakryczna,
ledwie się wlokłam za Izką.
w końcu dobiegłyśmy. 20 km w 2h i 05 min.
dobrze, że mąż Izy odwiózł mnie do domu;
doczłapałam się po schodach,
niby byłam głodna, a jednak trochę chciało mi się rzygać,
pomyślałam, że ugotuję zupę, żeby było coś neutralnego,
ale prawie zasnęłam przy krojeniu marchewki...
...no i w końcu nic nie zjadłam, poszłam spać,
a raczej grzmotnęłam się na łóżko.
w końcu byłam po nieprzespanej nocy,
cały dzień, a w zasadzie dobę,
bardzo mało zjadłam, po czym przebiegłam 20 km
zresztą ostatnie 2 tygodnie były dość intensywne,
zarówno w robocie, jak i sportowo:
przepłynęłam 5,65 km
przebiegłam 87,5 km
przepedałowałam 118 km
jutro nigdzie się nie ruszam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chm, chm, regeneracja to nie jest synonim lenistwa. To element równie ważny jak rusza nie się. A w zasadzie może nawet ważniejszy? To wtedy owoce przynoszą treningu. Trzeba dać czas organizmowi na rozwinięcie skrzydeł...
OdpowiedzUsuń