niedziela, 3 kwietnia 2011

długie pływanie

Poza czwartkiem wszystko zgodnie z planem, a nawet z nawiązką. Chociaż w sobotę zarwałam noc, w niedzielę przepłynęłam 3800m, po czym jeszcze jeździłam na rowerze i biegałam (dokładniejszy opis w podsumowaniu).
No i cieszę się, że zrobiło się cieplej. Wszystko zajmuje teraz mniej czasu (nie trzeba zakładać tylu ubrań, nie suszę włosów po basenie itd.). No i ogólnie w tym tygodniu pogoda sprzyjała wszelkim ruchom na świeżym powietrzu.

Podsumowanie tygodnia

Poniedziałek: wolne

Wtorek: rower: 1h, w tym 6x20sekundowe sprinty (pomiędzy: 2 minutowe odp.)

Środa: pływanie: 300m rozgrz. + 200m technika + 6x100m (+5sek. odp.) + 300m spokojnie ; bieganie: 35min, w tym 2x20s sprint

Czwartek: w planie było 45 min roweru, ale nie zrobiłam nic
Uwagi: bo bardzo mi się nie chciało

Piątek: pływanie: 300m rozgrz.+ 200m technika+ 5x100 (50szybko-50wolno+odp) + 300m spokojnie; bieganie: 35 min (spokojnie), w tym 2x20s sprinty

Sobota: 1,5h roweru
Uwagi: jechałam całkiem szybko

Niedziela: pływanie: 3800m; rower: 1h i zaraz potem 20 min biegu
Uwagi: Chociaż w planie było krótkie pływanie, to postanowiłam sprawdzić się na pływackim dystansie, który obowiązuje na Ironmanie. Pierwszy raz przepłynęłam ponad 3 km. Przepłynięcie 3800 m (taka długość jest na Ironmanie) zajęło 1:56 (łącznie z przerwami). Podzieliłam dystans (76 basenów x 50m) na trzy części: 26+26+24 baseny i po każdej robiłam przerwę (poniżej 2 min. każda). Podczas tych przerw piłam izotonik i wciągałam trochę żelu izotonicznego. Płynęłam powoli i spokojnie, żeby mieć pewność, że potem jeszcze będę w stanie coś zrobić. Płynęło mi się dobrze. Podczas płynięcia nie czułam się jakoś bardzo zmęczona.

Z pewnością biegacze znają to z dłuższych biegów: każda niedogodność robi się po wielu kilometrach udręką. Nieco wystający szew na spodniach może przetrzeć skórę do krwi, niewygodne buty mogą spowodować odciski, a także nasze niedoskonałości – np. krzywo stawiane stopy na długich dystansach dają się mocno we znaki.
Po raz pierwszy płynęłam prawie 2 godziny. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że kostium pływacki może zacząć obcierać (może!). Co ciekawe, kiedy wyszłam z wody zaczęła mnie boleć szczęka. To chyba od wydmuchiwania powietrza w charakterystyczny sposób.
Jednak fizyczne niedogodności nie były trudne do pokonania. Gorzej z mobilizacją. Z pewnością podczas zawodów jest łatwiej. Męczy się wtedy wspólnie wiele osób. Uwierzcie mi, że musiałam mocno sobie wyobrażać, że jestem na zawodach, żeby przepłynąć te 76 basenów. (Dobrze, że nie chodzę na basen 25 metrowy, bo pływanie 152 razy w tę i z powrotem było by już prawdziwą katorgą.) Ale i tak podejrzewam, że nawet na zawodach trzeba mieć niezłą motywację, żeby dawać z siebie wszystko przez kilkanaście godzin.

Po wyjściu z wody nie czułam się zmęczona. Miałam jednak trochę takie wrażenie, jakbym miała kaca. A przecież nie piłam alkoholu! Być może czułam się tak trochę dlatego, że byłam trochę zmęczona i poprzedniego dnia (a w zasadzie tego samego) położyłam się spać bardzo późno.
Główną przyczyną pływackiego „kaca”, było jednak chyba dwugodzinne kręcenie głową raz w lewo, raz w prawo. Spróbujcie pokręcić głową 10 minut! Przypomniało mi się, że podczas „połówki” w Borównie też miałam lekkie zawroty głowy po pływaniu.
Po przerwie poszłam na rower i krótki bieg. Czułam się zupełnie dobrze.
Cieszę się z takiego sprawdzianu. Dał mi on pewien obraz tego dystansu. Wiem, że dam radę to przepłynąć (o ile wystartuję w pełnym dystansie). Myślę, że za kilka tygodni spróbuję zrobić coś podobnego, ale z naciskiem na rower.

6 komentarzy:

  1. Prawie 4 kilometry pływania?! Ty jesteś kobietą z platyny, a nie z żelaza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie potrafię sobie wyobrazić, że można tyle przepłynąć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziw! 76 basenów jest również poza moją wyobraźnią. Rozumiem że liczysz sobie w myslach te baseny żeby sie nie pogubić ale tak ogólnie to strasznie monotonne robić to przez ponad godzinę - może jakieś wodoodporne Mp3 by się przydało? ;-)
    Pozdrówka i tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Liczenie do 76 byłoby trudne, dlatego liczyłam do 26, 26 i 24 :)
    Jest coś takiego jak wodoodporne mp3, ale jest nieco drogie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Łomatkooo :0 Zwala mnie z nóg taka ilość basenów, chociaż sam kilometraż mniej. Ale w basenie w życiu bym tyle nie zrobiła chyba...
    Nie wiem, czy ten "kac" to nie są jakieś kwestie związane z wdychaniem chloru albo ciśnieniem - miewałam wielokrotnie takie wrażenie, kiedy chodziłam pływać regularnie. Bardzo to nieprzyjemne, na granicy migreny.

    OdpowiedzUsuń
  6. cztery kilometry ! siedemdziesiąt sześć długości basenu!specjalnie piszę słownie, bo cyfry powalają ;) no nie chyba bym się rozpuścił :) pozdrowaski Jestem pełen podziwu

    OdpowiedzUsuń