niedziela, 26 grudnia 2010

barszcz po uszka

Cykl: barszcz-pierogi-ryby-sałatki-ciasta został powtórzony co najmniej pięć razy – podwójna Wigilia – u dwóch rodzin, pierwszy dzień świąt u jednych i drugich i trzecich i drugi dzień świąt jeszcze u innych. Święta, święta i po świętach. Ale w tym roku, muszę Wam powiedzieć, Święta były dla mnie wyjątkowo przyjemne.

Starałam się nie przejeść, co nie było łatwe, bo wszystkie specjały były przecież wyśmienite. Ale dzięki ćwiczeniom sportowym udało mi się nie „adoptować” nowych kilogramów.

W związku ze świętami, zamkniętym basenem przez dwa dni i wyjazdami do rodziny musiałam nieco przepuzzlować harmonogram treningowy. Poza (niestety znowu!) wspinaniem, na które nie poszłam (partnerka wspinaczkowa kontuzjowana) tygodniowy plan został wykonany.

podsumowanie tygodnia
Poniedziałek: rower: 1,5 godziny na trenażerze
Uwagi: oj, baaardzo mi się nie chciało :)

Wtorek: bieganie: 1godz. 40min
Uwagi: w planie było wspinanie; ale bieg był bardzo przyjemny

Środa: pływanie: 1100 m

Czwartek: pływanie: 1400 m; bieganie: 50 min

Piątek: wolne
Uwagi: Musiałam wstać bardzo wcześnie rano i popracować, a potem oczywiście Wigilia. Ostatecznie nie wyrobiłam się z żadnymi ćwiczeniami.

Sobota: bieganie: 1,5 godz
Uwagi: po dwóch dniach obżarstwa bieg był świetną kuracją odchudzającą! :)

Niedziela: Rower: 45 min, zaraz po rowerze: 15 min biegu; pływanie (najprawdopodobniej ostatnie w tym roku): 2010 metrów :)
Uwagi: dziś nadrobiłam jeden dzień wolny, ale dzięki świętom nieco się wyspałam, więc wszystko szło całkiem nieźle. No i symboliczne 2010 metrów na pożegnanie starego roku!

1 komentarz:

  1. Mnie te Świeta wytrąciły z równowagi jedzeniowej i wrzuciłam w siebie sporo rzeczy, ale biegania też było dużo więc w sumie bilans OK :-)
    A na śledzie długo nie spojrzę ;-)

    OdpowiedzUsuń