po zawodach w Borównie postanowiłam się trochę poobijać,
odpocząć od sportu.
ale zrobiło mi się coś takiego,
że jak się nie ruszam przez 2 dni to fatalnie się czuję -
po pierwsze czuję wyrzuty sumienia,
po drugie czuję się totalnie sflaczała i ciężka.
czy to jest normalne?
wczoraj poszliśmy z panem JK na basen,
ale wszystkie tory były zajęte przez jakąś szkołę!
no i w końcu był bezruch. a dzisiaj jestem przybita
- chyba muszę gdzieś się ruszyć...
tak czy owak Izka namówiła mnie na maraton,
argumentując, ze przecież jesteśmy już stare
i nie wiadomo, czy za rok lub dwa w ogóle jeszcze damy radę!
omówiłyśmy więc "strategię biegu"
a oto strategia:
biegniemy razem, chyba że któraś się poczuje wyraźnie silniej/słabiej
spróbujemy pobiec 6min/km.
jeśli pobiegniemy w 4:15 to będziemy zadowolone.
taki jest ogólny plan, zobaczymy jak to wyjdzie.
jakoś specjalnie nie napinam się z tym maratonem,
tłumaczę sobie, że to nie jest impreza do której się przygotowywałam,
więc jak coś nie pójdzie to luz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też nie lubię całkowitego bezruchu. Fajnie, że zdecydowałaś się na maraton!
OdpowiedzUsuńYes, yes, yes!!! Będę Wam zdalnie kibicować!
OdpowiedzUsuńbezruch powoduje, że rdzewieję i też nie cierpię tego stanu :) powodzenia na maratonie :) zaczynam Wam wszystkim trochę "zazdrościć" ;) hi hi hi ...
OdpowiedzUsuńdzięki! no cóż... znów będzie 4-godzinna męka :)
OdpowiedzUsuń