wczoraj zupełnie nie miałam siły się ruszać
dzisiaj poszłam na basen i przepłynełam 1900 m
w czasie 52,5 minut
wyobrażałam sobie, że jestem na triathlonie,
a przede mną jeszcze 90 km roweru i 21 km biegu.
i wcale nie było to przyjemne wyobrażenie!
ponadto wyobrażałam sobie, że jestem w jeziorze,
momentami zamykałam oczy,
żeby zasymulować słabą widoczność na otwartej wodzie.
zastanawiałam się, czy nie lepiej będzie płynąć żabką,
na Triathlonie Lechitów nie umiałam
sobie poradzić z nawigacją w wodzie i w końcu płynęłam żabką.
żabka jest o tyle dobra, że patrzy się przed siebie,
pomyślałam też, że być może żabką mniej się zmęczę.
potem jednak ułożyłam sobie w głowie
(podczas pływania) argumenty za kraulem,
a oto one:
1) tyle czasu przygotowywałam się do kraula,
że szkoda by było to marnować
2) nie ćwiczyłam żabki i jest większa szansa,
że nabawię się jakiejś kontuzji
3) podczas żabki o wiele bardziej niż w kraulu pracują nogi,
a nogi będą jeszcze miały szanse się zmęczyć
4) będzie obciach jak będę płynęła żabką.
Zdecydowałam się więc na kraula
i podczas dzisiejszego pływania ćwiczyłam też
(co kilka ruchów) takie wychylanie głowy,
żebym ogarnęła gdzie jestem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz