środa, 23 czerwca 2010

przygoda na basenie

Warszawianka. Szafka się nie chciała zamknąć.
Te głupie chipy do szafek zacinają się.
W każdym razie idę pływać.
30 basenów kraulem. mogłam przeiwdzieć,
że o tej porze będzie tłok.
No i teraz muszę się przeciskać przez "żabkowiczów".
Te 1500 m poszło jakoś powoli - niecałe 40 minut.

Wracam do szatni. Szafka nie chce się otworzyć.
Nawet pani szatniarka nie może sobie poradzić
i gdzieś idzie. Stałam jak jakaś d...
w kostiumie chyba 15 minut.

W końcu zjawiła się szatniarka i jeszcze jakaś inna pani
Zaczęły wypełniać jakieś papiery, miały pieczątki
i w ogóle sprawa wyglądała poważnie.
(ja przez ten cały czas stałam w mokrym kostiumie).

Szafka się zacięła, często się zacinają. Przecież nie moja wina.
Potem jedna z pań zaczęła mnie wypytywać, co miałam w szafce.
Przejęta, że zostałam oskarżona o kradzież
i z pewnością trafię do więzienia (w dodatku w samym kostiumie)
w pierwszej chwili zapomniałam co miałam ze sobą.
Wkrótce sobie jednak przypomniałam:
spódnica w kropki, fioletowy sweter.

Panie wyjęły jakieś tajemnicze urządzenie,
którym otworzyły szafkę po czym obejrzały,
czy jej zawartość zgadza się z moimi deklaracjami.
Zgadzały się, ale pani szatniarka wciąż mi się przyglądała,
Jakby obserwowała, czy te ubrania z szafki na mnie pasują.
Nieco zdezorientowana poszłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz