sobota, 22 maja 2010

Wyprzedziłam profesjonalnego kolarza

Pojechałam na swoją trasę rowerową (32 km)
Zaraz obok domu zobaczyłam, że jedzie przede mną
Facet na kolarzówce.
I to nie taki zwyczajny. Tylko prawdziwy Kolarz przez duże K.
Miał profesjonalny rower, z profesjonalnymi naklejkami,
Profesjonalne buty wczepiane w pedały, profesjonalny kask
I profesjonalny strój (z napisami świadczącymi o jakimś profesjonalnym wyścigu.

Postanowiłam go dogonić. Dogoniłam.
Skoro dogoniłam to postanowiłam utrzymać jego tempo.
Dojechaliśmy tak do Wilanowa, a potem zjechaliśmy na ścieżkę do Powsina.
„siedziałam mu na ogonie”, on oczywiście wkrótce się zorientował,
Że go gonię. Starał się wyrwać, ale jakoś równomiernym tempem
Udawało mi się go doścignąć.

Szczerze mówiąc, byłam już wykończona i miałam nadzieję,
że skręci do Powsina, a ja sobie odpocznę.
Ale zjechał na „moją” trasę, więc nie pozostało mi nic innego jak go dalej gonić,
Na trasie wzdłuż Wisły dystans między mną i kolarzem się zwiększał
I już miałam sobie odpuścić gonitwę,
Ale za kolejnym zakrętem zobaczyłam, że zwolnił,
Więc rzuciłam się do pościgu.

Pod koniec 16 kilometrowej trasy wyprzedziłam go!
Bardzo byłam z siebie dumna ;)
Drogę powrotną jechałam już znacznie wolniej,
Ale i tak w sumie wyszło 32 km w 70 minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz