pojechaliśmy z JK obczaić tereny rowerowo-treningowe
może niezbyt szybkim tempem (bo średnio 21 km/h)
ale wiał naprawdę silny wiatr zrobilismy 53 km
a jak to zwykle bywa, w którą stronę byśmy nie jechali,
wiało prosto w twarz,
słońce za to było przyjemne,
sezon rowerowy chyba już można oficjalnie uznać za otwarty
rower jest, dzięki panu JK, już sprawny,
mamy też założone nowe, cieniutkie oponki,
dzięki temu o wiele łatwiej jedzie się po szosie
(mamy rowery górskie i pewnie do Ironmana
nie zaopatrzymy się w kolarzówki)
trzeba jeszcze tylko nieco wyklepać przednie koło,
bo scentrowane i wymienić sztyce i będzie git
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz