poniedziałek, 1 marca 2010

XXX Półmaraton Wiązowski

pierwszy oficjalny bieg w tym roku
pogoda taka jak lubię - nie za ciepło, lekki wiatr
w sobotę przejechaliśmy z JK trasę biegu samochodem,
więc jest obcyk, co daje większą pewność podczas biegu.

przyznaję szczerze: nie miałam zbyt wielkiej motywacji do biegu.
a tiramisu, które zjadłam późnym wieczorem w sobotę,
całkowicie przygasiło (otłuściło) mój entuzjazm
(mieliśmy gości to wypadało zrobić coś dobrego
i nie już nie wypadało tego nie zjeść;
swoją drogą gościliśmy mistrza Polski w amatorskim kolarstwie,
więc sporo było o treningu)

na szczęście zapał i entuzjazm
rozgrzewających się biegaczy w niedzielny poranek
udzielił się trochę i mnie;

start
pierwsze kilometry bez problemu
liczę sobie nawet, że może dam radę poniżej 1h 50 min
przed pierwszą połową łapie mnie jednak kolka
dobiegam do nawrotki - tam czeka na mnie
miły doping + żel energetyczny
kolka łapie jeszcze bardziej
gdzieś między 12 a 16 kilometrem
zwalniam, masuję brzuch, kucam,
dopiero ostatnie 4 kilometry
kolka trochę odpuszcza, odrobinę nadganiam

wreszcie koniec: 1h 58 min 11 sek
trochę jestem zła, bo czułam, że mam parę w nogach,
mam siłę, a jakieś cholerstwo kłuje mnie w brzuchu!

pewnie za mało ostanio biegałam i chociaż miała siłe,
to organizm jakoś się buntował
no nic - to nie pierwszy i nie ostatni bieg,

medale dostaliśmy piękne,
trasa, choć bardzo prosta (w tę i z powrotem)
podczas biegu nie wydała mi się nużąca
atmosfera bardzo sympatyczna,
aha, i jak zwykle: podziwiam wszystkich biegaczy,
w szczególności tych niepełnosprawnych i tych 70+,
których i na tym biegu trochę było;
dzieciaki rozdawały wodę, okoliczni mieszkańcy dopingowali,
tylko po biegu nie mogłam się doczekać posiłku i w końcu zrezygnowałam

1 komentarz:

  1. Gratulacje! życzę, żeby to była zapowiedź udanego sezonu. A czas, jak na pierwszy start po zimie i podmokłość trasy - całkiem zacny.

    OdpowiedzUsuń