niedziela, 21 lutego 2010

przejście przez Łysogóry

wybraliśmy się z panem JK
na sobotnią wycieczkę
w góry Świętokrzyskie
5:00 rano: pobudka
6:00: wyjazd
o 9:00 już jesteśmy w św. Katarzynie
idziemy na Łysicę
jest ciepło, bardzo mgliście,
momentami mżawka,
to jednak nie przeszkadza
najgorszy jest mokry śnieg,
w którym brodzi się po kostki lub po kolana


idziemy dalej
- do szczytu św. Mikołaja
potem czerwonym szlakiem do wsi Kakonin
i znowu przez las do Szklanej Huty
mgła, las jodłowo-buczynowy
mokro, mokro, mokro,
pod śniegiem strumyki wody albo breja.
14:30: w końcu dochodzimy do św. Krzyża!

spotykamy miłego pieska,
na szczęście otwarta budka z hot dogami
kupujemy, jemy, kawałek paróweczki dla miłego pieska.
cóż za głupota! miły piesku zostań tu!
miły piesek nie odstępuje już nas o krok.
a tu 18 km trzeba wrócić.
biedny piesek, nie dość, że krótkie to jeszcze kulawe ma łapki.
ale dzielnie przechodzi z nami całe Łysogóry.
powrót jest nieco lżejszy, śnieg trochę zamarzł,
idziemy po własnych śladach.
W Kakoninie wyciągamy kanapki.
już i tak wszystko jedno - pójdzie za nami nawet jak mu nie damy,
więc dajemy, bo psisko zgłodniało.
robi się ciemno, pada śnieg, buty przemoczone
z Łysicy już zbiegamy, piesek za nami.
w św. Katarzynie jesteśmy o 18:00
udało nam się przejść około 36 km w 9 godzin.
bierzemy pieska? serce się kraje.
przeszedł dzielnie całe góry.
ale czy lepiej mu będzie w szarym, warszawskim bloku?
miły piesek zostaje.
na szczęście nie protestuje.
mam nadzieję, że nic mu nie jest.

1 komentarz:

  1. Hmm, ja w swej nieograniczonej głupocie pewnie bym pieska wzięła albo przynajmniej spędziła dodatkowe 2 godziny w napadzie histerii "jak on tak sam bez nas tam zostanie". Uwielbiam takie pieski na krótkich krzywych łapkach :)
    Jak zwykle zazdroszczę wypadu, też bym tak chciała na weekend do innego świata trafić :)

    OdpowiedzUsuń