wybraliśmy się z panem JK
i jego kolegą
oraz kolegą tego kolegi
na pętelkę 10 km po Kabatach
było rozmownie (o wsiach w Beskidzie Niskim,
dzikich kaczkach, Syberii, bieganiu
i zwariowanym rowerzyście z Kabat)
było jesiennie (większość liści spadła,
padała śniego-mżawka)
było spokojnie i powoli (56 minut)
a na koniec ostre przyspieszenie
(na koniec wszyscy dyszeliśmy)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz