czwartek, 12 listopada 2009

Bieg niepodległości

leje!
spotkalismy się sporą ekipą pod daszkiem
metra, próbując się rozgrzać i rozciągnąć
nie moknąc przy tym zbytnio przed startem.
był JK, jego kumpel Wojtek, Stachu, Grzechu,
Izka, Król z kumpelą i mój tata.

start!
zawodnicy w czerwonych i białych koszulkach
utworzyli wielką, czerwono-białą flagę.



z drogi!
chłopaki ustawili się gdzieś z przodu,
my z Izką bardziej z tyłu i to był błąd!
bo przez pierwsze 4-5 km
musiałyśmy wyprzedzić (z trudem omijając)
pewnie jakieś 2 tys. osób
łącznie zawodników miało być 7 tys.,
ale ostatecznie pobiegło trochę ponad 5 tys.

mokro!
ale to zbytnio nie przeszkadza,
po kilku wdepnięciach w kałużę
jest już zupełnie wszystko jedno
i tak wszystko jest mokre

do przodu!
gdzieś tak od połowy tłum trochę rzednie
skupiam się na biegu, nie patrzę na nic dookoła
i nawet Izka niknie mi gdzieś z oczu

szybciej!
na wymijanie ludzi straciłam trochę czasu,
a głównie nerwów,
od skrętu w koszykową przyspieszam,
bo cel na dziś to zejść poniżej 50 min.

ostatnia prosta!
jeszcze kilka skoków przez kałuże,
wyminięcie piechurów z kijkami,
powrót do al. Niepodległości
i spieszę się, spieszę...

udało się!
49 min. 57 sek.
udało się zejść poniżej 50 min.

innym też!
po chwili dobiega Izka,
potem Grzechu
spotykamy się z resztą:
Stachu jak zwykle był pierwszy i wykręcił 43 min.
JK 46 min (chociaż chciał szybciej)
Wszyscy raczej zadowoleni
czekamy tylko na tatę
moja mama (która wszystkim asystuje) już się denerwuje
ale ojciec za chwilę dobiega!

przemoczeni i zadowoleni wracamy do domu

2 komentarze:

  1. Gratuluję doskonałego rezultatu. Cel osiągnięty. Tak trzymać!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje! Dla Ciebie i zwłaszcza dla Twojego Taty. Bardzo dynamiczny wpis, tak poza tym :))

    OdpowiedzUsuń