niedziela, 6 lutego 2011

Dobrze, ale nudno

Chyba organizm przyzwyczaił się do zwiększonego wysiłku. Radzę sobie z dwoma treningami w ciągu dnia, nawet jeśli dodatkowo pracuję fizycznie.

Gorzej z psychą. Ale nie chodzi tu o brak motywacji. Myślę, że potrafię dużo z siebie dać i wciąż chcę trenować dużo. Ale trening po prostu mi się znudził. Chyba potrzebuję jakiegoś nowego harmonogramu. Czegoś, co wyróżniałoby tygodnie treningowe. Planu, który byłby jakimś wyzwaniem.
Przykładowo jak mam przepłynąć 1200m to w ogóle nie mam na to ochoty, bo robiłam to już wiele razy. Ale jak w niedzielę miałam do przepłynięcia 2400m to zrobiłam to z przyjemnością, bo było to troszkę wyzwanie (jeszcze tyle nie pływałam).
Najgorzej jest jednak z rowerem. Pedałowanie na trenarzeże doprowadza mnie do szału (co za nuda!). Może od przyszłego tygodnia wyciągnę rower i będę jeździć już po szosie. A na szosie zawsze coś się dzieje.

Pomyślę i może coś wymyślę. A teraz: podsumowanie tygodnia:

poniedziałek i wtorek: jeszcze rest po przygodzie ze Sphinksem :)

środa: pływanie: 1200 m
uwagi: Denerwuję się, że wciąż nie pływam wolno. Chociaż wciąż kombinuję z techniką i staram się lepiej układać ciało to prawie nie ma postępów jeśli chodzi o czas :(

czwartek: zaległe wspinanie; rower: 1,5 godz. na trenarzeże
uwagi: Tym razem wspinałyśmy się na Nowowiejskiej. Frajdę zaczęły mi sprawiać przewieszone ściany. Ale muszę pracować nad techniką, a nie tylko, jak to się mówi "ciągnąć z buły". A trenażer okropnie mi się nudzi...

piątek: bieganie: 1 godz.; pływanie: 1600m,
uwagi: Trochę lepiej mi się dzisiaj pływało. Motywowała mnie pani na torze obok, która płynęła szybciej, chociaż była w 7 lub 8 miesiącu ciąży!

sobota: 1godz. 15 min roweru i zaraz potem 45 min biegu
uwagi: Rower mi się nudzi, więc trochę się ociągałam, dopiero ostatnie 10 minut mocno przyspieszyłam. Bieganie dziś mi zupełnie nie szło, ale to może kwestia zmęczenia.

niedziela: pływanie: 2400m; bieganie: 30 min
uwagi: 2400m do przepłynięcia to już sporo, 48 basenów 50-metrowych. Zajęło mi to ponad godzinę. W połowie na chwilę (około 2 minuty) wyszłam z wody, napiłam się wody i wciągnęłam jeden żel izotoniczny (czułam się po nim bardzo dobrze). Pływało mi się dzisiaj chyba nieco szybciej.

7 komentarzy:

  1. zmęczyłem się od samego czytania ;) pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie WOW! (szczególnie 48 50-tek jest dla mnie kosmosem) Ale może faktycznie potrzebujesz sparingpartnera do treningów żeby było ciekawie no i żeby była motywująca rywalizacja. Pewnie znasz ludzi szykujących się do triathlonu, może oni też się nudzą w samotności :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak czytam Pani bloga to mam motywację do dalszej zabawy z treningiem. Choć ja schodzę z gór na dobre a Pani chce tam wejść. POwodzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. A kiedy jest ten triathlon? Może możesz na chwilę wymienić treningi na coś innego, bo fakt, wszystko może się w końcu znudzić.

    Tak, wow, zwłaszcza te 48 basenów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tete: to może się tak wydaje, jak się czyta wszystko pod rząd, ale da się zrobić!
    Ava: dzięki. Może faktycznie powinnam się poumawiać z kimś (może z Tobą na bieganie). Czasami jednak ciężki mi ustalić pory, bo często wracam późno wieczorem i dopiero wtedy ćwiczę.
    Anonimowy: Bardzo dziękuję. To bardzo motywujące dla mnie, że mogę kogoś zmotywować!
    Emilia: Zawody są 4 września. Na pewno będę miała jeszcze jakiś wyjazd, więc i tak będzie przerwa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uffff.... Rzeczywiście - z Ciebie prawdziwa kobieta z żelaza! Czytając Twojego bloga nabieram chęci na podszkolenie się z pływania. Może przestałabym wtedy panicznie bać się wody ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Normalne, że Ci się nudzi. Większości osób to się czasem zdarza. Pewnie dobrze myślisz, że potrzebujesz jakiejś zmiany. Na mnie wszelkie urozmaicenia działają motywująco.

    OdpowiedzUsuń