niedziela, 16 stycznia 2011

wreszcie zdrowsza i weekend w Tatrach


Choroba mnie zmogła i dopiero w czwartek w ubiegłym tygodniu byłam w stanie się ruszyć i pobiegać.
Za to już w piątek wyjechałam w Tatry.
Pojechałam z moim bratem ciotecznym, Wojtkiem.
Ale wpakowaliśmy się w marne warunki...
W sobotę doszliśmy do Morskiego Oka, zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy w najbliższy rejon wspinaczkowy - Bulę pod Bandziochem. Już samo dojście było ciężkie, bo nogi zapadały się po kolana w ciężkim, mokrym śniegu.
Weszliśmy w żleb, czyli jedną z łatwiejszych dróg. Ale po jednym wyciągu wycofaliśmy się.
W niedzielę poszliśmy na drogę Blondyna - też raczej łatwa. Urobiliśmy 3 wyciągi i warunki (tzn. brak śniegu) nas zatrzymały i zrobiśmy po raz drugi wycof.
Tak czy inaczej trochę się poruszliśmy, trochę pobrodziliśmy w śniegu, więc jestem zadowolona.
A teraz: czas wreszcie wrócić do normalnego treningu!

4 komentarze:

  1. Już Cię nosi ;) dobrze że się szybko pozbyłaś choróbska :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze to słyszeć. No ale to szybko Cię pogoniło w góry - a jak waruny śniegowe - jest tam na czym pojeżdzić?

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki!
    warunki słabe. mało śniegu. na Kasprowym jest chyba jeszcze sztuczny.

    OdpowiedzUsuń