Na szczęście chora już nie jestem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Wyzdrowienie zajęło mi tyle czasu głównie dlatego, że ostatnio mam dużo pracy.
Otwieram swoją firmę. To już nie jest etatowe 8 godzin, ale kilkanaście, a można nawet powiedzieć, że 24h/dobę. Bo mam tyle rzeczy do załatwienia i zrobienia, że wciąż o tym myślę. Nawet we śnie (serio).
Ostatnio złapałam się na tym, że o ile dawniej podczas biegu raczej się relaksowałam psychicznie, tak teraz "mielę" w głowie bieżące problemy do rozwiązania. Pracuję też przy remoncie. Fizycznie. Noszenie cegieł, obtłukiwanie starych tynków itd. Mam więc siłownię gratis :)
Doba robi się coraz krótsza. Muszę starannie planować czas każdego dnia. A i tak czasu na sen jest trochę za mało.
Mimo wszystko nie rezygnuję ze sportu i ze swoich planów. Wierzę, że w tej całej gonitwie bieganie, rower, pływanie i od czasu do czasu góry nie pozwolą mi zwariować.
A ktoś mi ostatnio powiedział, że jak ktoś biega maratony czy startuje w triathlonach to z pewnością nie pracuje, no bo tego nie można pogodzić :)
A jak Wy godzicie swoje zajęcia z treningami?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gratuluję przejścia "na swoje" :)
OdpowiedzUsuńJak godzę swoje zajęcia z treningami? Hm. Jakoś. Trenuję albo przed pracą albo po pracy i w weekend. Lubię znać swój plan treningowy z wyprzedzeniem, żeby usiąść z kalendarzem i wpasować poszczególne treningi w dany tydzień. Układam wtedy cały swój wolny czas właśnie pod treningi. Mam szczęście, bo biegam razem z mężem, więc wspólne treningi są okazją do spędzenia czasu we dwoje.
PS. Ja też słyszałam, że pracy z maratonami pogodzić się nie da ;) Druga teoria głosi, że maratonów nie da się pogodzić z posiadaniem dzieci ;)
Czekamy na relację z otwarcia, zdjęcia dają lekkie pojęcie o Twojej aktualnej "siłowni"...
OdpowiedzUsuńZ moich doświadczeń wynika, że im więcej punktów w harmonogramie dnia, tym łatwiej coś jeszcze wcisnąć. Jak pracowałam po 10h na dobę, to miałam najbardziej regularne treningi, a teraz czasem nie zdążam :)
zasada jest taka - im więcej rzeczy do zrobienia tym więcej da się zrobić (bo organizacja lepsza). Midi, podpisuję się.
OdpowiedzUsuńJa już się kiedyś wypowiadałam o godzeniu treningów z innymi obowiązkami, z tymże u mnie więcej jest tych rodzinnych obowiązków i mniej sportu niż u ciebie, ale z pewnością jest to ciągłe kombinowanie, ustawianie dnia co do minuty, itd. Trochę męczące ale da się przyzwyczaić :-) Prowadzę sobie Google Calendar i tam wszystko wpisuję bo tak to połowa rzeczy by mi wyleciała z głowy. Powodzenia z nowym biznesem - nowy etap się zaczyna!
OdpowiedzUsuńdzięki! ano właśnie - wszystko, a przynajmniej większość, da się pogodzić, jeśli się tylko bardzo chce.
OdpowiedzUsuńPrzez łączenie pracy z treningami często brak czasu na cokolwiek innego. Czasem, po np. czterech dniach treningów marzy mi się, żeby odpuścić bieganie, przeleżeć pół dnia na kanapie i poczytać książkę, ale jak przychodzi co do czego, i tak wybieram bieganie zamiast kanapy :-)
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z przedmówczyniami. Im więcej do zrobienia, tym lepiej idzie pogodzenie wszystkiego.
Jest niewiele rzeczy, których się nie da, a na pewno nie zaliczę do "niemożliwego" łączenia sportu z normalnym życiem, na co tysiące dowodów biega każdego roku po ulicach ;)
OdpowiedzUsuńEmilia - mam dokładnie to samo: kanapa często ma jakąś dziwną grawitację :)
OdpowiedzUsuńZinow - 99% "nie da się" to tylko wymówka :)